piątek, 31 grudnia 2021

Rok 2021 - planszówkowe podsumowanie!

Pierwszego stycznia tego roku zainstalowałem w telefonie aplikację Board Game Stats, o której słyszałem wcześniej mnóstwo pozytywnych rzeczy. Jest to - ni mniej, ni więcej - program służący do zapisywania rozegranych partii planszówek. No fajnie, myślałem wcześniej, ale właściwie po co to komu? Czy faktycznie notowanie tych wszystkich detali - w co graliśmy, kiedy i czyim zwycięstwem zakończyła się partia - jest warte około 20 zł, które na taką aplikację trzeba wydać?

Jak najbardziej!

Do wszystkiego znajdzie się aplikacja; do śledzenia naszego picia wody, medytacji czy ćwiczeń fizycznych. Padają one czasem obiektem żartów ("haha, teraz to już nie można nawet wody pić bez appki"), ale - tak bardziej na poważnie - wiemy, że ich celem jest gromadzenie danych, analiza naszych zwyczajów i ułatwianie wyciągania pożytecznych wniosków. Jest też czysta satysfakcja płynąca z zalogowanej sesji ćwiczeń; tak to już jest we współczesnym świecie, rzeczy stają się prawdziwe dopiero po wprowadzeniu ich do bazy danych. Dzisiaj chcę więc - przy użyciu Board Game Stats - podsumować planszówkowy rok 2021!

Po pierwsze: w naszej domowej kolekcji znajduje się aktualnie 159 planszówek i karcianek. Jest to liczba nieco zaniżona z kilku względów: po pierwsze, nie uwzględnia ona pudeł aktualnie poza domem (większość zabunkrowanych u rodziców); po drugie, liczba ta nie obejmuje pokaźnej kolekcji różnej maści rozszerzeń i dodatków, w które z czasem obrastają bazowe pozycje. Jest to mój pierwszy rok korzystania z Board Game Stats - pod koniec 2022 będę mógł zaznaczyć zapewne, które pozycje doszły do kolekcji w trakcie nadchodzącego roku!

Po drugie: zapisy partii nie uwzględniają rozgrywek w karciankę Magic: the Gathering. Byłaby ona z pewnością w honorowym top 5; wychodzi różnie, ale staramy się spotykać w grupie karcianej raz na miesiąc lub dwa i prześmigać zarówno stare talie, jak i nowe karty. Wczoraj, przykładowo, spędziliśmy u kolegi R. przyjemny dzień ogrywając najnowszą edycję - osadzoną na wampirzym weselu Crimson Vow; rozegrałem w trakcie spotkania 6 partii w formacie sealed (talie 40-kartowe) oraz 4 w formacie commander (talie 100-kartowe). No i właśnie to zróżnicowanie formatów (sealed, draft, commander, brawl - i pewnie parę innych) sprawia, że musiałbym chyba mieć osobne statystyki do samego Medżika - a i tak niewiele by z nich mądrego wynikało, bo gramy różnymi taliami, które i tak cały czas są składane, rozkładane i modyfikowane.

Medżik: still fun, ale w statystykach go nie będzie! Lepszej puli kart niż wczoraj nie otworzyłem od dawna, koledzy mogli mi nagwizdać - ale, jak to bywa, potem oklepali mnie z hukiem w innym formacie!

Po trzecie: statystyka ta skrzywiona jest w stronę gier dwuosobowych oraz szybkich. Wiadomo, że więcej partii rozegra się w krótką, dwuosobową karciankę niż w zajmującą pół wieczoru strategię dla czterech-sześciu osób! Klasyczna Agricola, Osadnicy: Narodziny Imperium czy Kemet również trafiają na stół, ale z samej natury tych tytułów... po prostu nieco rzadziej.

Skoro te zastrzeżenia mamy już za sobą, czas już przejść do samych statystyk. Otóż - wyłączając Medżika - rozegraliśmy w tym roku 218 partii rozmaitych gier bez prądu!

Jeśli chodzi o liczbę graczy, zdecydowana większość naszych partii - 83% - rozgrywamy we dwójkę, ja i żona. 13% to gry czteroosobowe (czasem z rodziną, czasem ze znajomymi), a tylko 3% gier rozegraliśmy we trójkę.

Rozkład partii w rozmaite dni tygodnia mówi sam za siebie - co weekend, to weekend! Kolega V. śmiał się swego czasu, że nasze wtorki są wybitnie słabo reprezentowane, ale co zrobić - widać jest to nasz najbardziej zapełniony pracą dzień tygodnia. 

Czas więc na najciekawszą część statystyk - w co właściwie graliśmy i co, z perspektywy końca roku, mogę o tych grach powiedzieć? W 2021 udało nam się usiąść do 27 różnych tytułów - a oto topowa dwunastka, po jednej grze na każdy miesiąc roku! O niemal wszystkich tych tytułach możecie poczytać na blogu, więc śmiało klikajcie linki. Dzisiaj perspektywa końcoworoczna!

1. DC Comics Deck-Building Game: pierwsze miejsce nie tylko z racji na komiksową licencję - DC Deck Building to prosty, ale jednak bardzo mechanicznie interesujący deckbuilder. W utrzymaniu różnorodności pomaga na pewno spora liczba rozszerzeń; mamy na półkach niemal wszystko, co z tej linii wyszło - w tym pudła ściągane ze Stanów i z Wielkiej Brytanii, które w Polsce jeszcze nie wyszły. Bazowe pudło z domiksowanym Justice Society? Teen Titans z dodatkiem Legionu, a może Birds of Prey? Hulaj dusza! Ogromne zalety tej gry to szybki setup oraz tury pędzące jak błyskawica; to dla nas idealna gra na wyluzowanie się po pracy przy drinku i muzyce. Moją ambicją w nadchodzącym roku jest napisać więcej o poszczególnych edycjach i dodatkach do DC Deck Building, w tym tych jeszcze niewydanych po polsku! Kto prowadzi? Ja, ale tylko o włos; 53% kontra 47% mojej żony.

2. KeyForge: czemu KeyForge jest na liście, a Magic nie? Głównie za sprawą tego, że KeyForge to generalnie jeden format - rozgrywka 1 vs 1 - talie są bardziej zbalansowane, a aspekt kolekcjonersko-finansowej "gry nad stołem" mniejszy. Tak czy inaczej, KeyForge to świetna nowoczesna karcianka o przystępnym progu wejścia - nowicjuszom wystarczy kupić jedno bazowe pudełko zawierające dwie talie oraz potrzebne do gry kartonowe żetony. Dodatkowy argument za spróbowaniem tej zabawy: KeyForge w polskim wydaniu jest aktualnie tani jak barszcz. Krótko podsumowując sytuację - wyszło już tyle edycji tej gry, że algorytm odpowiedzialny za tworzenie talii potrzebuje przebudowy; oryginalny wydawca zapauzował więc cykl wydawniczy - kolejny set jest już ponoć gotowy, ale najpierw chcą się upewnić, że nic się technicznie nie zepsuje. Sytuacja stawia jednak wydawców KeyForge'a w innych językach w niekomfortowej sytuacji - nie wiadomo, kiedy seria ruszy znowu; nie wiadomo również, czy nie dojdzie do jakichś zmian na froncie biznesowym. Aktualny polski wydawca - firma Rebel - czyści więc teraz magazyny; z ofertą możecie zapoznać się tutaj.  Rebel to generalnie dosyć drogi sklep i zazwyczaj polecałbym zakupy gdzie indziej, ale talia za dychę czy duże pudło obniżone z 419 do 99 zł to naprawdę okazja. Ja sam kupiłem w tym roku trzy takie duże pudła i czuję, ze nawet jeśli polski wydawca się zmieni czy zniknie, mam zapas KeyForge'a na kawał czasu. Kto prowadzi? Lata grania w Medżika chyba robią swoje: moje 66% kontra 34% żony.

3. Calico: pod płaszczykiem słodkiej gry o szyciu kocyka dla kotków kryje się rewelacyjna zagadka logiczna wymagająca dobrego zarządzania ryzykiem! Losowo dostępne kafelki sprawiają, ze gra nie jest policzalna, a zbyt ambitne plany łatwo mogą wziąć w łeb; Calico sprawdza, czy umiemy w dobrym momencie porzucać nierealne cele i radzić sobie na coraz ciaśniejszej planszy. Proste reguły, napięcie podczas gry i bardzo dobry wariant dwuosobowy! Dodatkowych rumieńców dodaje arkusz osiągnięć, które możemy zaznaczać w instrukcji. Czy uda ci się wygrać zdobywając powyżej 80 punktów? A może wygrać nawet bez zwabiania żadnego kota na kocyk? A może realizując wszystkie cele na złotym poziomie? Kto prowadzi? Mocne wskazanie na żonę, ogrywa mnie 60% do 40%!  

4. Marvel Champions: Kolejna komiksowa pozycja na naszej liście - i najczęściej wyciągana gra kooperacyjna! Podstawowe pudło mamy już ładnie ograne, teraz przechodzimy przez dodatek The Rise of the Red Skull - i to od razu na poziomie ekspert, więc mamy satysfakcjonujące wyzwanie. Ostatnio, po kilku podejściach, w końcu udało nam się sprowadzić do parteru Taskmastera; teraz jesteśmy więc w końcówce kampanii. Ja gram jako Hawkeye (yup, big surprise), żona jako Spider-Woman - i nadal jestem zdania, że talie świetnie oddają ducha postaci. Jako Hawkeye zbieram więc po gębie i ledwie trzymam się przy życiu przez większość partii, żeby w końcu oddać ten finałowy one perfect shot; bawię się doskonale. Kto prowadzi? To gra kooperacyjna; udaje nam się wspólnie wygrać tylko w 40% partii. Poziom ekspert to poziom ekspert!

5. My City: gra z gatunku legacy - u nas wydana jako Moje miasto - i pierwsza, o której jeszcze na blogu nie wspomniałem. Dlaczego? Czekam, aż skończymy z rodzicami całą kampanię! To jedna z tych cennych fajnych gier do grania z rodzicami właśnie; główna mechanika to nieco bardziej rozbudowany tetris, a wszyscy przecież kochają tetrisa - tak, nawet wy! W głębi duszy wiecie, że to prawda. Tetris ten jest jednak wzbogacony o elementy klasyczne dla gier legacy - stopniowe wprowadzanie nowych mechanik, otwieranie kopert z naklejkami na planszę, takie tam detale. Kiedy tylko skończymy kampanię - spodziewajcie się tutaj opisu wrażeń! Już na tym etapie mogę jednak powiedzieć, że to lekka, relaksująca, rodzinna zabawa.  Kto prowadzi? Jesteśmy w trakcie kampanii, więc zbyt szybko jeszcze oceniać. Dowiemy się w przyszłym roku, mam nadzieję!

6. Fallout Shelter: nasza planszówkowa wersja burger, milkshake and fries; planszówkowy comfort food na całego. To komediowy worker placement oparty na postapokaliptycznym uniwersum Fallouta - a właściwie na estetyce osadzonych w nim propagandowych kreskówek. Wszyscy mają wesoło uśmiechnięte mordki, nawet bandyci z pustkowi! Różne elementy gry - worker placement, losowa walka, budowanie schronu - są zrealizowane w prosty sposób, ale wspólnie łączą się w bardzo przyjemny koktajl. Z powodzeniem wyciągaliśmy tę grę przy gościach - czteroosobowe partie są bardziej interaktywne niż dwuosobowe, dużo częściej bowiem odwiedza się pomieszczenia należące do innych graczy. Kupiłem tę grę jako falloutowy gadżet, bez wysokich oczekiwań - ale szóste miejsce w naszej tegorocznej topce mówi samo za siebie! Kto prowadzi? Dokładnie 50% na 50%!

7. Fleet: The Dice Game: gra roll & write opowiadająca o połowach morskich; zamówiłem ją z racji na tematykę i bardzo przypadła nam do gustu. Niby jest to równoległy pasjans, ale centralna mechanika draftu kości (i związanych z nimi akcji) zmusza jednak do śledzenia tego, co dzieje się na arkuszu drugiej osoby! Interesujących decyzji jest dużo i są całkiem strategiczne jak na pozornie prostą grę kościaną - jeśli więc uda wam się znaleźć Fleet na polskim rynku, bierzcie śmiało.  Kto prowadzi? Jak nic objawia się we mnie kaszubska krew rybaka kutrowego, gdyż w tym roku 100% wygranych po mojej stronie! Wygrywam często dosłownie o włos, żona nie ustaje więc w wysiłkach, by zakłócić tę piękną statystykę. (Żona podkreśla, żebym nie czuł się zbyt pewnie, bo ona z kolei ma w tym roku 100% wygranych w Agricoli oraz Osadnikach: Narodzinach Imperium - które niestety nie załapały się jednak na naszą pierwszą dwunastkę!)

8: Unmatched: Battle of Legends: gra karciano-figurkowa, którą określiłbym jako przeniesienie na stół fighting game w rodzaju Mortal Kombat czy Street Fightera. W szybkich partiach znajdują się wszystkie klasyczne elementy takich zabaw: pozycjonowanie, przygotowanie ataku i obrony, niespodziewane ruchy specjalne odrębne dla każdej postaci... W tym roku do kolekcji dołączyło duże rozszerzenie Cobble & Fog (postacie ery wiktoriańskiej, od Sherlocka Holmesa do Drakuli) oraz dwa mniejsze pakiety postaci: Robin Hood vs. Bigfoot oraz Beowulf vs. Red Riding Hood. Czerwony Kapturek szybko stała się jedną z ulubionych postaci żony; ostatnio zebrałem oklep od małej dziewczynki jako hrabia Drakula. Kto prowadzi: 55% na korzyść żony!

9: Dune: Imperium: sprawna hybryda worker placement oraz deckbuildingu. Długo odwlekałem zakup z racji na konieczność grania przynajmniej we trójkę, ale wirtualny trzeci gracz - taki karciany, analogowy bot, choć można też korzystać z aplikacji na komórkę - jest bardzo prosty w obsłudze i faktycznie dodaje grze rumieńców. Zaskoczeniem było, że gdy wyciągnąłem Diunę w towarzystwie dwójki kolegów... wrażenia były bardzo podobne, co przy grze z botem! I nie jest to absolutnie krytyka kolegów, a zaskoczenie tym, jak sprawnie bot imituje dodatkową osobę przy stole. Kto prowadzi? Póki co, w 66% partii przyprawa płynęła do mnie.

10. Ganz Schön Clever: gra roll & write w naszym kraju wydana pod tytułem Rzuć na tacę - nie ma tam jednak żadnego księdza, po prostu rzuca się kośćmi i odkłada je na tackę. Jeśli My City to teris na sterydach, to Rzuć na tacę to odpicowane bingo; rzucamy kolorowymi kośćmi, starając się skreślić na arkuszach wygrywające kombinacje. Arkusz punktacji wygląda zaporowo, ale nie dajcie się wystraszyć - zasady są proste i jest to gra, którą polecałbym jako pierwszy kontakt z gatunkiem roll & write. Ograna w różnych grupach - zawsze cieszyła się powodzeniem! Kto prowadzi? Kościane szczęście było po mojej stronie i wygrałem 66% partii... ale to żona osiągnęła rekordowy wynik punktowy w tym roku!

11: Wingspan: po polsku wydana jako Na skrzydłach, gra ta była naszym zeszłorocznym hitem podczas pierwszego pandemicznego lockdownu... i nadal jest wysoko. Ślicznie wydana i odprężająca gra gdzieś na pograniczu worker placement oraz tableau building. Kupiliśmy tę grę w pakiecie z dodatkiem... ale dodatek, poza dosłownie kilkoma kartami i żetonami, leży nieużywany na półce - wersja podstawowa naprawdę wystarczy. Gra ta wymknęła się blogowej recenzji, gdyż była w roku wydania jednym ze sprzedażowych hitów; uznałem, że Wingspan wychodzi już nawet z lodówki - ale może czas już na spojrzenie na nią z perspektywy czasu? (UPDATE: tak też się stało!) Jak widzicie, może nie jest już w naszej naszej top 5, ale zdecydowanie wytrzymała próbę czasu! Kto prowadzi? Dostaję regularnie w ucho od żony: wygrała ona 75% partii!

12. X-Men: Mutant Insurrection: tegoroczną dwunastkę zamyka gra wydana po polsku jako X-Men: Bunt Mutantów, kooperacyjna kościanka będąca nową implementacją (i udoskonaleniem!) mechanik ze starszej gry Elder Sign. Ponadczasowy klasyk? Nigdy w życiu, ale jeśli lubicie komiksy oraz lekkie gry towarzyskie, to X-Meni dostarczą wam porcji śmiechu nad stołem - szczególnie, gdy postacie zaczną być łączone kartami namiętnej miłości czy gorzkiej rywalizacji! Nie chcę iść z tobą na misję! Nie ufam ci! I, przede wszystkim, nie lubię cię! Profesorowi się poskarż, jak ci się nie podoba! - takie właśnie dialogi na stołem z kolorowymi kartonowymi figurkami (oraz, najlepiej, szklankami pełnymi drinków) to duch tej gry. Nie jest to duch za mądry... ale słuchajcie, kolorowe kostki i znajomi kibicujący przy kolejnym rzucie rekompensują bardzo dużo!  Kto prowadzi? To gra kooperacyjna, ale nie przykręciliśmy sobie w niej śruby, traktując ją bardziej w kategorii towarzyskiej zabawy; nasz wspólny wskaźnik sukcesów to 71%, ale instrukcja pokazuje łatwe sposoby podniesienia poziomu trudności!


I to tyle! W tym roku na blogu pojawiły się też teksty o grach Android: Mainframe oraz Paryż: Miast Świateł, którym również niczego nie brakuje; obie były już jednak poniżej pierwszej dwunastki. Trzymam więc kciuki, by kolejny rok okazał się równie owocny pod kątem planszówkowym - a śledzenie statystyk w aplikacji Board Game Stats to, dla osób zainteresowanych hobby, naprawdę dobra zabawa! A co do dobrej zabawy - spędźcie przyjemnie ten ostatni wieczór w roku... i przyjmijcie życzenia wszystkiego najlepszego w następnym!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz